Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
4428
BLOG

Z kim się da zjednoczyć Polskę, czyli po wetach prezydenta Andrzeja Dudy

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 120

Okopy - to najbardziej trafne określenie, które przychodzi mi do głowy, by opisać sytuację po wetach prezydenta ws. KRS i Sądu Najwyższego. Jakąkolwiek analizę wypierają emocje i trudno nie zauważyć, że głównie te niezdrowe. Uważasz, że prezydent miał prawo odwołać się do swoich prerogatyw, a reforma sądownictwa na tych wetach się nie kończy? Jesteś zdrajcą, głupcem, śmieciem, a nawet i ścierwem. Reforma w wykonaniu PiS w ogóle Ci się nie podoba? Jesteś Targowicą i elementem bezpieki, z którą Ci powyżej, świadomie lub nie, współpracują. Jeśli nie masz absolutnie żadnych zastrzeżeń i w dodatku nie poświęciłeś czasu, żeby zapoznać się z projektami - teraz masz prawo bluzgać na prezydenta, ile popadnie. Screenujcie tweety, tak wiele z nich zostanie usuniętych.

Tak w skrócie wygląda pole bitwy po bardzo trudnej decyzji Andrzeja Dudy. Mało kto spodziewał się wet. Po tym, jak większość sejmowa zakpiła sobie ze zdrowego rozsądku w Senacie, przepychając ustawę na kolanie, intuicja podpowiadała opór w PiS i odesłanie pakietu ustaw do TK. Andrzej Duda pokazał jednak wszystkim, że w przeciwieństwie do poprzednika, nie jest pacynką. Nie zgodzi się na proces legislacyjny najważniejszej reformy ostatnich lat, przeprowadzony tak, jakby chodziło o skup jabłek z Białorusi i do widzenia, nie ma już nic, wakacje, możemy iść. A przecież weta nie kończą reformy sądownictwa, jak wmawia twardy elektorat PiS.

Partia rządząca ma przed sobą przynajmniej dwa lata rządów, o ile naczelnik nie wpadnie na genialny pomysł rozpisania przedwczesnych wyborów. W dalszej perspektywie, o ile uniknie przepychanek na szczytach władzy i zmasowanych protestów - przynajmniej 6 lat. Skoro udało się przepchnąć początkowo tak radykalny projekt, uzależniający de facto sędziów od zwierzchnika prokuratorów, to i na poważną reformę władza znajdzie czas. Największe błędy PiS? Brak jakichkolwiek konsultacji nad zmianą ustroju sądów, wsparcia ze strony choćby pięciu sędziów, którzy ramię w ramię z przedstawicielami prawicy tłumaczyliby kolejno zapisy ustaw społeczeństwu. Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówili przecież: nie wrzucamy wszystkich przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości do jednego worka, jest wielu uczciwych sędziów. Czy oni mieli jakikolwiek wkład w prace nad ustawami? Wreszcie - pycha, kierowanie się nie dobrem państwa, które objawia się również w zdrowej legislacji, ale obranie kierunku wojennego, zgodnie z przesłaniem Stefana Niesiołowskiego: "Będziecie mieli większość, to sobie przegłosujecie".

Nawet projekt, prowadzący do zablokowania wyboru I prezesa SN, czyli, de facto, zamrożenia reformy z pompą przeprowadzanej w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Artykuł 12 ustawy o Sądzie Najwyższym mówił o przedstawieniu 5 kandydatów prezydentowi na to stanowisko przez Zgromadzenie Ogólne. Kilka linijek dalej, artykuł 18 - już o trzech. Nie, nie jest to drobna pomyłka, którą "można szybko skorygować nowelizacjami", a tak w ogóle tylko wymysł Targowicy, broniącej nadzwyczajnej kasty. To babol, nigdy nie powinien się on zdarzyć i rozsądny zwolennik PiS powinien przyznać: wypieprzajcie z takimi błędami. Dziś wyciągają czarno na białym to, jutro co innego, a potem okaże się, że babol uniemożliwia nie tylko wybór najważniejszego sędziego, ale przeprowadzenie zmian w ogóle. Bo co dalej się okazało? Że mistrzowie w Senacie pracowali nad inną ustawą, niż tą, którą przegłosował Sejm. Padło wiele pytań, wątpliwości, marszałek Stanisław Karczewski w procentach - na początku jakoś 90 mu wyszło - szacował możliwość zaistnienia takiej pomyłki. Ale grono prawników - w tym przychylni reformie sądownictwa, jak mec. Piotr Kruszyński - nie ma wątpliwości. Pomyłka w 11 miejscach to nie zwykły przypadek, a niechlujstwo, za którym powinny pójść kary finansowe. Prezydent, choć o tym nie wspomniał ani na słynnej konferencji prasowej, ani w czasie orędzia, nie mógł zatem podpisać ustaw o KRS i SN. I choćby nie wiem, jaki gniew miało to wywołać u prezesa PiS i sporej części prawicowego elektoratu, po prostu nie mógł tego zrobić. Inaczej złamałby jawnie konstytucję, a co jeszcze gorsze, dałby się upokorzyć - przecież nie Jarosław Kaczyński ani Zbigniew Ziobro odpowiadaliby w przyszłości za naruszenie procederu legislacyjnego w parlamencie.

Ten, który do 24 lipca wydawał się najlepszym prezydentem RP w historii, porywał tłumy, łapał za serca, był genialnym wynalazkiem prezesa, już jest nikim. Steruje nim układ, który wcześniej przyrządził portret psychologiczny i posłużył się "Uchem Prezesa" - wszystko po to, by wytworzyć presję nad głową państwa. A PAD był tak głupi, że zawetował, może po naciskach Angeli Merkel. To nic, że za reformą sądownictwa stoją politycy, którzy jeszcze 3 lata temu wyzywających obecnie Andrzeja Dudę oceniali bardzo krytycznie jako bezrefleksyjne stronnictwo Kaczyńskiego. Przecież i Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro w pewnym momencie szli na noże z prezesem PiS, zresztą ze wzajemnością. Część ich wpisów w Internecie poszła w zapomnienie, Kaczyński odpuścił Ziobrze "niedojrzałość", jak to kiedyś ujął, pogodził naturalnie występujące w partiach politycznych frakcje "miękką" i "twardą", a następnie z dużą przewagą wygrał wybory parlamentarne. Gdyby procesy polityczne oceniać tak, jak robią to jakobini na prawicy, stado rozemocjonowanych powinno blokować wejście Kurskiemu na Woronicza, a Ziobrze Aleje Ujazdowskie. Z jakichś powodów tego nie robią. Odpowiedź jest prosta: bo prezes do tego nie nawołuje.

Na gorąco komentowałem reakcje na weta prezydenckie tak:

- część prawicy niczym nie różni się od radykalnych elektoratów opozycji, stosując przemysł pogardy wobec prezydenta. Cytuję: spierdalaj, nie dorósł, kompromitacja urzędu, Targowica. O tym pisałem kilka miesięcy temu

- spora część opozycji nagle odnosi się z szacunkiem do prezydenta, choć niektórzy bardziej ekspresyjni, jak Krzysztof Król, uważają, że przechytrzyli PAD, a to droga do obalenia rządu. Chyba wódki

- ewentualne protesty po wecie to zwykła głupota, połączona z tym co głosi Król

- jeśli Naczelnik wpadnie na pomysł przedwczesnych wyborów, może spodziewać się wygranej, ale już bez swobody samodzielnego rządzenia w najlepszym wariancie

- mając w perspektywie co najmniej 2 a prawdopodobne 6 lat rządów, spokojnie można przeprowadzić reformę sądów bez pośpiechu i baboli (jak niemożność wyboru prezesa SN, bo 3 kandydatów przedstawianych przez Zgromadzenie Ogólne nie równa się 5 jak głosi inny artykuł)

- reakcja PiS świadczy o niezależności prezydenta i ona może naprawdę źle się skończyć. PAD tylko i wyłącznie skorzystał ze swoich prerogatyw

- PO przez 8 lat niczego nie zaproponowało ws. korupcji sędziów, wiec brzmi śmiesznie

- ogromna część demonstrujących już bez Mateusza K. nie popiera opozycji

I kolejne godziny potwierdzają powyższe tezy. Z badań sondażowych dla TVP i "Wyborczej" wynika wręcz, że zamęt wokół sądownictwa sprzyja PiS. To partia Kaczyńskiego w dniach kryzysu zyskała najwięcej, natomiast kilka punktów procentowych straciła Platforma - mimo bezprecedensowej mobilizacji na ulicach. Co oczywiste, daleko opozycji do wyprowadzenia na ulice choćby pół miliona ludzi, to jednak nawet 10 tys. w obronie sędziów, cieszących się w Polsce tak złą sławą, robi jakieś wrażenie. Tyle, że protestują niekoniecznie zwolennicy PO i Nowoczesnej, co odzwierciedla trend w sondażach.

Radykałowie z PiS oskarżają natomiast Andrzeja Dudę o zdradę, szantażując go poniekąd wystawieniem innego kandydata w wyborach. Każdego inaczej myślącego wyzywają, podobnie zresztą, jak druga strona, która tylko na chwilę zapomniała o "Adrianie", "Maliniaku" i "pacynce". Nadal nie mamy przecież demokracji w państwie, które nie zatrzymało ani jednego demonstrującego w ciągu paru dni w wielu miastach Polski. Zamachów przeprowadziło już z kilkadziesiąt, a ta cholerna demokracja nadal się trzyma, jak Chińczycy.

Reakcja PiS? Chociażby Marek Suski, który zagroził, że PiS być może pokusi się o wystawienie innego kandydata na prezydenta. Przyznał pół żartem pół serio w nieprzyjemnej wymianie z rzecznikiem PAD, że skoro Łapiński tak uważa, to on może byłby lepszą głową państwa, niż Andrzej Duda. I teraz co jest bardziej śmieszne - ujadanie na prezydenta ze strony wściekłych prawicowców (poczytajcie zalew hejtu na Twitterze, o krytyce przecież nie wspominam) i traktowanie go jako notariusza jednego polityka - choć najważniejszego w obozie prawicowym - czy megalomania posła, który notorycznie jest nieprzygotowany do zadawania pytań podczas obrad komisji ds. Amber Gold? Trudny wybór. Suski jednak zaskoczył bardziej.

Prezydent Andrzej Duda zapowiadał zjednoczenie rodaków, podobnie zresztą jak PiS w kampanii wyborczej. Obawiam się, że trudno połączyć w rozsądku wszystkich w tej partii, a co dopiero budować wspólnotę z Obywatelami RP, wymarłym KOD czy hejterami z opozycji.


Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka