Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1577
BLOG

Pięć groszy do "Czarnego Protestu" i aborcji

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Społeczeństwo Obserwuj notkę 12

Śmieszy mnie prężenie muskułów po obu stronach, niekoniecznie partyjnych, w sprawach światopoglądowych. Kiedy wiadomo, że dla PiS ważniejszy jest budżet i reforma podatkowa, nagle rozgorzała setna w ciągu ostatnich 20 lat debata ws. aborcji i in vitro. Nic nowego, od kiedy pamiętam. Jednak reakcje niektórych moich znajomych skłoniły mnie do wrzucenia swoich, krótkich pięciu groszy.

Na początek uporządkuję, specjalnie dla nich, kilka faktów. Może akurat trafią na ten wpis i go jeszcze większym przypadkiem przeczytają. Projekt stowarzyszenia "Ordo iuris", zakazujący wykonywania aborcji, nie jest "pisowski". To projekt - podobnie jak ten nadto liberalny - obywatelski. Politycy PiS ewidentnie mają z nim problem, wystarczy z nimi tylko porozmawiać. Przede wszystkim nikt przy zdrowych zmysłach - a przynajmniej mam taką nadzieję - nie będzie karać więzieniem kobiety za aborcje ciąży w wyniku gwałtu czy w przypadku zagrożenia życia matki. Dość głośno mówili o tym sami politycy PiS, że projekt idzie o jeden most za daleko.

To, o czym PiS w sprawach światopoglądowych od lat stara się wydukać - bo trzeba przyznać, że ile tam głów, tyle poglądów jak w każdej partii - to niezgoda na eugenikę. I w tym wypadku warto sięgnąć do statystyk: ile aborcji dokonywanych jest rok po roku z powodu dramatu kobiety, który tak podkreślają lewicowcy (nawiasem mówiąc, dla większości z nich dramatem jest sam fakt zajścia w ciążę, o czym rzadko wspominają), a ile z powodu upośledzenia płodu. Danymi nie posługują się na ogół ani jedni, ani drudzy. Katolików można zrozumieć, bo Kościół dopuszcza przerywanie ciąży tylko w określonych ustawą przypadkach, ale, co też zrozumiałe, zabiega, by takich sytuacji było jak najmniej. Co dobrego może wyniknąć z przegłosowanego projektu obywatelskiego? Dyskusja nad stosowaniem aborcji w przypadku podejrzenia trwałego upośledzenia dziecka. Tylko tyle i aż tyle.

Środowiska lewicowe - w tym Partia Razem - z uporem maniaka wciskają kit, że chodzi o dobro kobiet, dzieci i, jak to zwykle bywa, wolność. Tak naprawdę chodzi wam jednak o furtkę do przekroczenia światopoglądowej granicy. Chcielibyście wprowadzić aborcję bez "zbędnych warunków" do 12 tygodnia, co zostało zresztą ujęte w odrzuconym projekcie. Gdyby ktoś dał wam "klucze" na jeden dzień do Sejmu i wyprowadził wszystkich posłów, przegłosowalibyście pewnie eutanazję. Może ktoś z was wpadłby na pomysł, żeby jeszcze za ten zabieg lekarz inkasował dodatkowe pieniądze. Taka jest prawda, ale oczywiście wszystko ładniej brzmi, gdy ubierzecie się na czarno, nazwiecie się macicami wyklętymi i porobicie kilkaset foci. Ładniej, co nie znaczy: mądrze i uczciwie.  

Oczywiście PiS też jest winne nagłej panice. Z jednej strony Ryszard Terlecki zapowiadał, nie wiadomo po co, że partia zagłosuje za dwoma przeciwstawnymi projektami, by skierować je do komisji. Tyle razy w latach 2007-2015 mówiono o zmielonych głosach i nie słuchaniu obywateli, że PiS nie chciało popełnić błędu poprzedników. W połowie się udało. Nie wiadomo właściwie, kogo PiS posłuchało, ale na pewno nie marszałka Terleckiego.

Tak, jak lewicowcy chcieliby już dziś przekroczyć granicę, ale nie mają obecnie na to szans, tak też PiS w wypadku trudnego do wytłumaczenia nieporozumienia może to zrobić. Wystarczy, że podda się naciskowi, by kompromis aborcyjny znieść całkowicie, a nie tylko w przypadku upośledzenia płodu, a kolejna ekipa - nie muszę zapewniać, że nikt nie rządzi wiecznie - za 3, 8 lub 12 lat odwróci całkowicie tę sytuację. PiS musi brać to pod uwagę. Jeśli nie, marzenia krzykliwych lewicowców staną się rzeczywistością tak czy siak.

In vitro? Nie jestem zwolennikiem tej metody, ale też - nawet jako katolik - nie mogę jej zabraniać. Nie rozwodząc się aż nadto - kogo stać, niech wybiera sztuczne zapłodnienie zamiast adopcji lub naprotechnologii. Państwo nie powinno jednak dokładać do tego grosza. Tyle. I znowu - dla środowisk lewicowych (w sprawach światopoglądowych, nie gospodarczych), 500 złotych na dziecko jest polityczną korupcją. Refundacja in vitro już nie. Ciekawe, nieprawdaż?

Wielu moich znajomych paradowało w czarnych strojach po krakowskim Rynku w "obronie polskich kobiet". Oczywiście, projektu ustawy nie przeczytali (przestraszyliby się może bardziej), święcie wierzą w to, że to PiS skrócił jesienne dni, a niektóre koleżanki nawet cykały sobie zdjęcia przed lustrem w czarnych majtkach.

Po drugiej stronie również garstka ideowych, ale zbyt radykalnych publicystów czuje się na siłach, by wyrzucać poszczególne osoby ze wspólnoty Kościoła. Taką drogą chyba nigdzie nie dojdziemy. A temat aborcji i in vitro prędzej czy później przestanie, brzydko mówiąc, żreć. Pozostanie tylko darcie po obu stronach i dość żenujące fotki na instagramie.

Pytanie, kto oczywiście na kolejnej awanturze światopoglądowej zyskał. Odpowiedź na dziś: nie Nowoczesna, nie PO, która opowiadała się za odrzuceniem obu projektów ws. aborcji, nie Barbara Nowacka, ale Partia Razem. Pytanie, czy Adriana Zandberga satysfakcjonuje infantylizowanie polskich sporów. Gdy w grę wchodzi ewentualne wejście do Sejmu w następnej kadencji i ciągłe przypominanie o sobie, to przecież nieistotne, jak zachowuje się potencjalny elektorat.

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo