Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
5373
BLOG

Bezradność państwa, arogancja władzy. Wnioski po "aferze Stonogi"

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Afera podsłuchowa Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

Zabawa trwa w najlepsze, a państwo - mam wrażenie - trzęsie się w posadach. Nie tyle za sprawą Zbigniewa Stonogi, a zawartości akt prokuratorskich, która w połączeniu z niepublikowanymi dotąd nagraniami - wbrew temu, co naiwnie pisze Wojciech Czuchnowski - mogą być kolejną bombą. I wreszcie - kryzys w polityce rozpętał się nie tyle za sprawą samego Stonogi, a procederu, który nigdy się wcześniej nie zdarzył.

Dziennikarze ujawniają często materiały ze śledztwa, anonimizując dane osobowe, czy ukrywając informatorów. Nigdy jednak nie mieliśmy do czynienia z upublicznionym w aż takim stopniu materiałem dowodowym z postępowania, które nadal się toczy. W tym tempe, jeszcze dziś bądź jutro poznamy wszystkie tomy akt, które udostępnia Stonoga. Śledztwo ws. afery podsłuchowej zostało przynajmniej na chwilę storpedowane, a właściwie - mogłoby się już na dobrą sprawę skończyć.

Nie wiem, czy sensacyjna publikacja jest zasługą chińskich serwerów czy ludzi w zielonych mundurach. Nie wykluczałbym całkowicie tej drugiej opcji. Jeżeli odłożymy na bok - choć na chwilę - złamanie prawa przez ujawnienie nie tylko materiału dowodowego, ale przede wszystkich poufnych danych osobowych wielu osób, zobaczymy obraz nędzy i rozpaczy, jaki rozprzestrzenił się wśród elit rządzących.

Ta pewność siebie, buta, wywalanie publicznych pieniędzy na własne przyjemności na rzekomo prywatnych spotkaniach, dealowanie, jak tu się nachapać, gdzie i kto w rządzie załatwi zdesperowanemu bogaczowi jak najwięcej udziałów w państwowej spółce, a może i za granicą, ten strach Sławomira Nowaka - który opisał w zeznaniach kelner Łukasza N.  - gdy dowiedział się, że "Wprost" opublikuje stenogram jego rozmowy z Andrzejem Parafianowiczem. Gadanie w knajpach o tym, ile się dostało za milczenie ws. afery Rywina. I wreszcie, może największy kompromat, choć najmniej wnoszący do sprawy - czyli udział polskich polityków i lobbystów w seks-igraszkach w publicznych miejscach. Wymienieni z nazwiska łącznie z kobietami i nagrani.

Na dobrą sprawę, tak nieodpowiedzialnego zachowania nie musieli rejestrować kelnerzy. Obyczajowe kompromaty to idealne narzędzie szantażu dla każdej obcej służby specjalnej. Trudno cenzuralnie określić stopień głupoty osób publicznych ze świata polityki i biznesu, które zabawiały się z kobietami w knajpach, naszpikowanych podsłuchami.

Ujawnione akta to oskarżenie pod adresem państwa, elit rządzących. To, co stanie się ze Stonogą w tej chwili najmniej mnie interesuje. Mogę wierzyć na słowo tłumaczeniom śledczych, że trudno taki materiał utrzymać w tajemnicy. Nie mogę tego jednak zrozumieć, bo nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. Trudno mieć zatem zaufanie do instytucji państwowych. A jeszcze mniejsze można mieć do sporej grupy "osób poszkodowanych", których winą jest brak umiaru, pycha i długi jęzor.

Do odpalenia kolejnych granatów pozostały cztery miesiące. Kopie nagrań polityków, biznesmenów i celebrytów, zabawiających się w Sowie, Lemongrassie czy Amber Room z pewnością nie zostały zatopione w Wiśle. Pytanie, kiedy część z nich ujrzy światło dzienne. I czy osoby, na których biznesmeni mają "kompromaty", nie są przypadkiem po cichu szantażowane.

A dla rządzących to dosłownie najgorszy moment, by - oprócz wychodzenia z dołka po porażce w wyborach prezydenckich - zastanawiać się, o czym mówili jeszcze w knajpach, jak to z tym Kulczykiem i Ciechem było, kto jeszcze został nagrany na "obyczajówce". Sezon ogórkowy i w tym roku został przełożony.

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka