Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
2219
BLOG

Proces mamy Madzi ciekawszy od zeznań prezydenta?

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 25

Powyborcza rzeczywistość nabrała rozpędu. Nie ma tygodnia, by nie działo się ciekawie. Najpierw obserwowaliśmy spór o "kilometrówki", za które chciał rozliczać posłów marszałek Sejmu i tym samym doprowadził do kolejnych rys na swoim dość już wątpliwym wizerunku. W międzyczasie policja przepraszała dziennikarzy za standardowe działanie w granicach prawa, jakim było zatrzymanie relacjonujących okupację budynku PKW. Wczoraj zeznawał prezydent Bronisław Komorowski w arcyciekawym procesie ws. tzw. afery marszałkowej, ale poza prawicowymi mediami, pies z kulawą nogą się tym tematem nie zainteresował. Ciekawi mnie, obok oczywiście samych zeznań świadka, dlaczego?

Konrad Piasecki na Twitterze ironicznie przekonywał, że media dlatego nie podjęły tematu i nie relacjonowały na żywo wydarzeń w Pałacu Prezydenckim, bo przesłuchanie prezydenta nic nie wniosło i nic ciekawego nie powiedział. W przeciwieństwie do części prawicowych komentatorów, nie snułbym wizji spisku i zblatowania TVN24 z Komorowskim.

A media zwyczajnie głupieją, co akurat jest na rękę przy tego typu okazjach pociągającym za ekranowe sznurki. Dziś wykreowano nową mamę Madzi, nastoletnią zabójczyni, która parała się pisaniem gniotów na Facebooku. Ilość wyświetleń na stronach internetowych, lajków, wreszcie oglądalność programów na ten temat jest zapewne wyższa i bardziej zyskowna, aniżeli relacja live z procesu, o którym mało kto w ogóle wie z racji upływu czasu. Ogromna część widzów, mając do wyboru oglądanie prezydenta, cierpiącego na amnezję i kluczącego w zeznaniach i zajadającą kanapkę poseł Pawłowicz (albo nastolatkę-zabójczynię), wybierze opcję numer dwa. W tym sensie rację ma Piasecki, tyle, że on z góry ocenił, iż proces jest de facto nudny i dlatego media zrezygnowały z transmisji.

Wypada więc zapytać dziennikarzy, czy jako poważni ludzie uważają lajfowanie z procesu mamy Madzi za ciekawe i fascynujące? Bo w tym przypadku dzień w dzień mieliśmy do czynienia z rewelacjami na temat zeznań Katarzyny W., jej męża i pewnego detektyw. Przyniosło to wszystkim stacjom telewizyjnym ogromne zyski, ale, na litość boską, niech nikt mi nie wciska, że to ciekawe i jakieś przełomowe dla opinii publicznej wydarzenie, a proces z udziałem głowy państwa nic nie wnosi! Dlaczego nie stać przedstawicieli polskich mediów na szczere deklaracje: mamy głęboko gdzieś wagę spraw, liczy się zysk. To nasz biznes i kropka. Zamiast tego, wyczytujemy jakieś zawijasy intelektualne, jak nie przymierzając, tłumaczenia prezydenta z lektury tajnego aneksu z likwidacji WSI.

A teraz krótko o wczorajszych zeznaniach. Skupiłbym się na trzech sprawach, pomijając ekstraordynaryjny tryb przesłuchania w Pałacu Prezydenckim i pozycję siedzącą świadka. Dla mnie najciekawsze jest pytanie: dlaczego pułkownicy WSW i WSI, którzy w przeszłości byli szkoleni w sowieckich akademiach służb, zgłosili się z informacjami, rzekomo grożącymi polskiemu bezpieczeństwu, akurat do posła - jeszcze nie marszałka - Komorowskiego?Tego po dziś dzień nie wiemy, mam wrażenie, że nikt - również wczoraj - nie pytał o to prezydenta albo ten wyjaśnienia zastąpił formułkami w stylu dobrego wujka. Mówimy o patologicznych służbach, których przyszłość była przesądzona. Obojętnie, do kogo udaliby się Lichocki i Tobiasz z jakąkolwiek ofertą, byłoby to dla konkretnego rozmówcy z ław sejmowych kompromitujące

Komorowski w wielu kluczowych momentach zasłaniał się niepamięcią. Na przykład pytany o daty spotkań z funkcjonariuszami służb i zapoznania się z aneksem, po to, by ustalić, czy podjął działania jako szeregowy poseł czy już piastujący funkcje marszałka. Można z biegiem lat nie pamiętać dokładnej daty, ale z pewnością pamięta się kontekst. Niecodziennie przecież polityk dostaje tak piorunujące informacje, wskazujące na rzekomą korupcję w komisji weryfikującej służby specjalne. Z takimi informacjami pułkownicy, zamiast do Komorowskiego, powinni natychmiast udać się do prokuratury, przekazując jej niezbite dowody. Mogę nie pamiętać, kto dzwonił do mnie 7 lat temu w tym i w tym dniu, ale gdyby ktoś przekazał mi informacje o przestępstwie, przypomniałbym sobie przynajmniej miesiąc, kiedy to nastąpiło.

Kolejna sprawa. Nie wiadomo, które zeznania prezydent podtrzymuje. I dodaje, że zeznania świadków w sprawie dat spotkań i okoliczności - kluczowych w całej aferze marszałkowej i sytuacji oskarżonego Sumlińskiego - mogą się różnić. Jeżeli ktoś nie ma absolutnie nic na sumieniu, to zeznaje zgodnie ze stanem faktycznym. Jeśli zeznania się różnią i to w tak trudnej materii, to ktoś mówi nieprawdę albo dokładnych faktów nie pamięta, co sprowadza się koniec końców do tego samego.

Czy to naprawdę jest mniej interesujące od kanapki - jakkolwiek byśmy oceniali polityka - poseł Pawłowicz? Nie sądzę.

PS. O jakiejkolwiek analizie w mainstreamie tego, co Komorowski wczoraj powiedział przed sądem, nie ma już mowy. Właśnie PAP podaje, że agent Tomek został oskarżony o przekroczenie uprawnień ws. willi Kwaśniewskiego. Można odnieść się do przypadku umorzenia sprawy korupcyjnej pani Marczuk-Pazury (nie wiedziała, przyjmując korzyść majątkową, iż jest to łapówka) i zapytać, skąd Tomasz Kaczmarek miał wiedzieć, że przekracza uprawnienia funkcjonariusza CBA?

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka