Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1935
BLOG

Niewierni uczniowie śp. Bronisława Geremka

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 18

Politycy Platformy Obywatelskiej wręcz kipią z oburzenia na deklaracje Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział nagłośnienie skandali wyborczych za granicą. Mam swoje zdanie na temat założeń PiS, który powinien zbierać dowody fałszerstw i krok po kroku - np. na specjalnie zrobionej w tym celu stronie internetowej - przedstawiać opinii publicznej wraz z komentarzami specjalistów, jak dane incydenty wpłynęły na wyniki w danych okręgach wyborczych. Nie wiem jednak, co jest złego w tym, by skandalem wyborczym - pierwszym na taką skalę w III RP - zainteresować zagraniczne ośrodki, monitorujące przebieg święta demokracji, czy chociażby Parlament Europejski. Przypomnę, że do podobnych kroków namwiały środowiska antypisowskie w 2007 roku, kiedy Samoobrona i LPR zamiast rządzić wespół z PiS po "fałszerstwach", odeszły w niebyt, a Kaczyński musiał oddać władzę na rzecz Tuska.

Nie ma konieczności, by OBWE przysyłała misję. Wolałbym, żeby sami Polacy monitorowali wybory. Ale nie wyobrażam sobie, żeby Polska odmówiła współpracy z OBWE. Żaden kraj nie boi się takich misji. To, że wybory są obserwowane, nie oznacza przecież, że kraj jest niedemokratyczny - mówił "Gazecie Wyborczej" Bronisław Geremek, gdy rząd PiS nie zgodził się na przyjazd obserwatorów OBWE w 2007 roku. Również Adam Rotfeld, były szef dyplomacji, krytykował Kaczyńskiego, przyznając, że decyzja o niewpuszczeniu obserwatorów zagranicznych w dniu wyborów nie jest podyktowana chęcią fałszerstw ze strony ówczesnych władz: odmowa może nam w przyszłości utrudnić udział w monitoringu wyborów w krajach, gdzie demokracja nie jest tak silna jak w Polsce. Będą się powoływać na polski precedens.

Środowisko "Wyborczej" zdziwione tym, że Kaczyński nie życzy sobie przyjazdu OBWE do Polski, zaznaczało, że przecież Szwajcarzy nie mają nic przeciwko takiemu rozwiązaniu w dniu wyborów. Dzisiaj już tych argumentów nie używa, gdy istotnie do wielu fałszerstw i błędów w samej organizacji wyborów samorządowych (politycy nie są bez winy, bo uchwalają prawo, nie mając o jego zapisach kompletnego pojęcia) doszło.

Ale jest ktoś, kto dziś stosuje szczególnie niebezpieczną retorykę, zapominając przy tym, że mówił dokładnie to samo, co dzisiaj liderzy PiS: oni - szaleńcy, my - krynica rozsądku; oni - nacjonaliści, podpalający Polskę, my - zdroworozsądkowi, którzy nie pozwolą na szkalowanie kraju za granicą; wreszcie oni - sugerują zawsze i wszędzie, gdy przegrywają, że wybory sfałszowano, my - że da się wszystko policzyć. Bronisław Komorowski w 2007 roku, gdy jeszcze pałacowy żyrandol mu się nie śnił, tak mówił - w swoim, kaznodziejskim, chociaż nietypowym dla niego, żarliwym stylu - o potrzebie patrzenia na ręce władzy przy okazji wyborów parlamentarnych: Trzeba nie mieć sumienia, a przynajmniej sumienia solidarnościowego, aby tuż przed wyborami (...) ogłosić całemu światu, że Polska nie chce przyjąć obserwatorów OBWE. Przyszły prezydent mówił bardzo zapiekle, szybko, rzucał gromy o "skandalu nad skandale", o "politycznej głupocie". I, uwaga, Komorowski 2.0 wypalił na konwencji PO, że w związku z taką decyzją rządu Kaczyńskiego, politycy PiS sprawiają wrażenie "mających coś do ukrycia", a polski rząd "przelicytował Łukaszenkę" (sic!).

Zastanawiając się, kto nam podmienił rozemocjonowanego Komorowskiego, który dziś byłby skłonny nazwać swoje zachowanie sprzed 7 lat "odmętami szaleństwa", warto odwrócić postawioną przez niego tezę: Co wy macie do ukrycia i dlaczego o 180. stopni zmieniliście poglądy w kwestii przejrzystości wyborów?I to nie przed "świętem demokracji", gdy można bronić się zajadłością opozycji, która sugeruje paskudne intencje, a już po?

 

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka