Rząd Ewy Kopacz traktuję jako manewr wyprzędzający, źrodek zaradczy na kryzys notowań po wybuchu afery taśmowej - prawdopodobnie - obmyślany w wyniku niekorzystnych sondaży na początku wakacji. Nic nowego w polityce, to samo próbowali uskuteczniać m.in. rządzacy w PRL pod koniec laboratorium pierestrojki z wiadomym skutkiem. I chyba coś takiego czeka Platformę.
Kilka dni temu, gdy nieoficjalnie jeszcze mówiło się o Kopacz jako kandydatce na szefa rządu, napisałem na Twitterze, że na jej miejscu - dla własnego dobra - nie organizowałbym żadnych konferencji prasowych, a zająłbym się tylko administrowaniem. Była marszałek Sejmu to osoba histeryczna, miękka, wbrew temu, co opowiadają o niej partyjni magicy - wpadająca z błahego powodu w złość. Przypuszczałem też, że wielką znajomością spraw Rzeczypospolitej - tak to nazwijmy - nie grzeszy, mimo że była kilka lat ministrem zdrowia, fakt - fatalnie ocenianym w badaniach.
Dzisiaj jednak maski opadły i trzeba było sobie radzić jako najważniejsza de facto osoba w państwie. Kopacz najprostszy egzamin - rozmowę z dziennikarzami - oblała. Wystarczyło jedno pytanie bodaj Krzysztofa Skórzyńskiego o sprzedaż broni na Ukrainę, ta wypaliła: Wie Pan, jestem kobietą.
Szef dyplomacji bez znajomości choćby jednego języka obcego, Grzegorz Schetyna, stał jak wryty i nie pomógł. Tłumacza jeszcze się nie dorobił, a mogłoby się wydawać w tamtej konkretnej chwili, że ma problem ze zrozumieniem dziennikarza. Kurtyna opadła, kabaret się skończył. A to rząd na "trudne czasy", któremu prezydent chce dać 100 dni spokoju - pominę, kto wcześniej o te 100 dni w historii apelował.
Nie napiszę, że tęsknię za Tuskiem, który najwidoczniej porzucił Platformę za euro-srebrniki, ani za zdegradowanym tak naprawdę Radkiem Sikorskim. Można o ich rządach pisać już książki dla nich nieprzyjemne, ale czegoś - oprócz straszenia opozycją - przez kilka lat rządzenia się nauczyli. Nawet wybiegów PR-owych, dzięki którym mogą uniknąc publicznej kompromitacji. Ewa Kopacz prawdopodobnie nie korzysta nawet z usług marketingowców, więc możemy oczekiwać, że dostarczy nam kolejnych rozrywek.
Pytanie tylko, czy na tym nie stracimy. I czy rzeczywiście Platforma jest już tak wypruta pod względem kadr, że serwuje nam zwyczajny kabaret. Za rok, posiedzenia rządu Tuska i obecnego Kopacz mogą przejść do historii, zapamiętanej głównie ze skeczów pana Górskiego.