Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
2220
BLOG

Donald Tusk w Radzie Europejskiej. Dlaczego zmienił decyzję?

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 45

Trwa nieustanna, aż ciężkostrawna ekstaza po osobistym sukcesie Donalda Tuska. Tak, niewątpliwie bycie przewodniczącym Rady Europejskiej, to zastrzyk gotówki i pewien splendor. W jakimś stopniu wyróżnienie dla Polski w obliczu wojny z Putinem, choć nie można zapominać, że szefową unijnej dyplomacji została tuba Kremla, Federica Mogherini, która w konflikcie ukraińsko-rosyjskim stała bezkompromisowo po stronie Putina, a zestrzelenie Boeinga w lipcu nazwała „nieszczęśliwym wypadkiem”. Mniejsza o to - w tym całym zachwycie i tak nikt nie zwraca uwagi, jakie kompetencje ma obwieszczony „prezydentem Europy” Tusk, co może a czego nie. Mnie bardziej interesuje, dlaczego skusił się na, co prawda,  całkiem dobrze płatną posadę, mimo że od roku zapewniał: „Nigdzie się nie wybieram”. Nie mam nawet połowicznej pewności, ale przedstawię interesującą hipotezę, której ciąg przyczynowo-skutkowy każe zastanowić się nad ewentualnym czynnikiem decydującym w podjęciu decyzji przez premiera.

Czerwiec 2014. Tygodnik „Wprost” zapowiada ujawnienie największej afery w platformerskich kręgach rządowych. Wiemy na początku tylko tyle, że nagrano najważniejsze osoby w państwie. Z biegiem czasu ilość polityków, którzy znaleźli się na taśmach, wzrasta. Donald Tusk – według dziennikarzy – nie został podsłuchany przez kelnerów, działających na czyjeś zlecenie. Nie wiadomo, kto nagrywał w jakim celu i jak zamierza zdobyte informacje wykorzystać. Najbardziej skompromitowani zostają Sławomir Nowak, Andrzej Parafianowicz, Bartłomiej Sienkiewicz dealujący z Markiem Belką i Radek Sikorski, mówiący o lasce, robionej Amerykanom i dorżnięciu watahy. Informacji na temat afery podsłuchowej spływa coraz więcej – okazuje się, że nagrań jest więcej i nikt nie jest w stanie nad tym zapanować. Po dwóch numerach „Wprost” ze stenogramami i akcji ABW w siedzibie redakcji, przychodzi pora na zaufanego Tuska i Sikorskiego – Giertycha. Mecenas rodziny panującej chciał zbierać haki na biznesmenów i w zamian za ich „zamrażanie” dostawać spory haracz. O Donaldzie Tusku jeszcze jest cicho. Premier początkowo nie reaguje na kryzys rządowy, unika jakichkolwiek wypowiedzi. Spotyka się z mediami po katastrofalnej akcji służb we „Wprost” i nie wychodzi obronną ręką z sytuacji. Minister Sienkiewicz zapowiada, że szef rządu przydzielił mu „ostatnią misję do wykonania” – złapanie zleceniodawców podsłuchów w warszawskich restauracjach. Na tym, poza przesłuchaniami w prokuraturze, kończą się z końcem czerwca tłumaczenia ministra spraw wewnętrznych.

Lipiec i sierpień 2014. Oskarżony przez rząd i prokuraturę, prowadzącą śledztwo, Marek Falenta – bardzo blisko związany z dolnośląskimi strukturami PO - wychodzi z aresztu, sąd przychyla się do argumentów jego prawników, cofa przymus pozostania w kraju i poręczenia majątkowego. To największa kompromitacja organów ścigania. Falenta, chociaż usłyszał zarzuty, może mówić, co chce. Przerywa milczenie w sierpniu i udziela wywiadu Cezaremu Gmyzowi w „Do Rzeczy”, w którym oskarża służby o zaniechania ws. afery taśmowej – biznesmen już rok temu miał opowiedzieć ABW i CBŚ o hakach, zgromadzonych na platformersów. Przy okazji media podają, że Donald Tusk jednak został nagrany. I to w rozmowie z synem, na temat Amber Gold. To informacja niepotwierdzona przez prokuraturę. Tusk został uwieczniony też na taśmach w trakcie pogawędek z Janem Kulczykiem w budynkach, należących do rządu – ustalił Cezary Gmyz. Rozmowa miała dotyczyć interesów na Ukrainie. Bardzo pomóc biznesmenowi może Elżbieta Bieńkowska, o ile zostanie komisarzem „energetycznym” w strukturach unijnych. Niecały tydzień po ukazaniu się tych sensacji, Donald Tusk, wbrew zapewnieniom, staje się przewodniczącym Rady Europejskiej, a za parę tygodni, może dni, przestanie być premierem.

Wszyscy zwolennicy premiera zachłysnęli się zwycięstwem Polski. Włożę więc łyżkę dziegciu do beczki miodu i zmącę te dobre nastroje jednym pytaniem. A co, jeśli decyzja Donada Tuska została podjęta pod wpływem szantażu?

Nie ma wątpliwości, że intencją tego, kto gra taśmami, był strzał w premiera. Nie wiemy niestety, z jakiego powodu, ale przecież chyba tylko naiwniak sądzi, że to zwykła zabawa kelnerów, a taśm już nikt nie ma. Nie twierdzę, że na Tuska wpłynął szantaż, ale po co gromadzi się haki takiego kalibru, jak kompromitujące nagrania polityków pod wpływem alkoholu, gdy mówią bez zahamowań o politycznych konkurentach i zwierzchnikach? Być może ceną za nagrania Tuska – podobno to z Kulczykiem trafiło w „odpowiednie ręce” za skromną opłatą 60 tys. złotych dla jednego z kelnerów – była jego dymisja. Kulisów podjęcia decyzji o odejściu na europejskie salony nie poznamy zapewne nigdy. Tak jak pełnej prawdy o wszystkich nagraniach i rozgrywających nimi decydentach.

Minister Bartłomiej Sienkiewicz nie ma się zatem czym chwalić. Dzięki niemu można szantażować najważniejsze osoby w państwie. Zachodzi zatem pytanie, czy objęto takim działaniem Donalda Tuska.
 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka