Dlaczego świat nie reaguje, nie wysyła swoich umundurowanych służb, widząc, jak Rosjanie robią z wrakiem Boeinga dokładnie to, co cztery lata wcześniej w Smoleńsku? Dlaczego wszyscy pozwalają na grabież ciał? Dlaczego praktycznie żaden europejski przywódca nie ma zamiaru zebrać koalicji na wzór tej, którą utworzył w Tbilisi Lech Kaczyński i przyjechać na miejsce zestrzelenia maszyny? Dlaczego wreszcie ciała ofiar przewożone są w nieznanym nikomu kierunku?
Na te pytania chyba nieprędko dostaniemy odpowiedź. To, co w tej chwili dzieje się na miejscu tragedii malezyjskiego Boeinga przekracza wszystko, czego my doświadczyliśmy po narodowej traumie. To zwykłe zbydlęcenie, czekistowska mentalność połączona z pijaństwem, brak szacunku do śmierci, do innych narodów. Ci terroryści "sprzątają" po wraku na czyjś rozkaz, chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości.
Na marginesie - czy w związku z haniebnymi poczynaniami rosyjskich terrorystów, pan Hypki oskarży ukraińskie dźwigi, z których, dajmy na to, korzystają Rosjanie? Ekspert lotniczy wprost oskarżył Ukrainę odpowiedzialnością za zestrzelenie malezyjskiego, bo państwo to nie zamknęło przestrzeni powietrznej w regionie spornym. Jest w tym po części racja, ale logicznie rzecz biorąc - czy gdyby Rosjanie nie chcieli zabić, wystrzeliliby pocisk? Czy za to, że agenta Aleksandra Litwinienkę otruli dawni koledzy z firmy na Wyspach Brytyjskich, odpowiedzialność spada na angielskich chemików?
W tych dniach jakiekolwiek zaciemnianie obrazu sytuacji jest na rękę tylko jednemu mocarstwu. Temu, które właśnie dokonuje niszczenia dowodów na oczach bezradnego świata.