O kondycji naszych elit wiele może mówić moja wczorajsza pogawędka na Twitterze z Waldemarem Kuczyńskim. Ktoś tu zaraz się oburzy i napisze, że przecież ten pan zapraszany jest do mediów tylko ze względu na nazwisko, nie pełni żadnej funkcji publicznej, a momentami wypowiada się publicznie tak, jakby chciał urządzić happening. Dobrze, ale mówimy o byłym ministrze w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, o człowieku, który odcisnął piętno na przemianach gospodarczych w czasie transformacji ustrojowej. O jednym z ważnych doradców "Solidarności", który zresztą w latach 80. Kaczyńskich jakoś nie wyzywał, a nawet więcej - twierdził, że Lech Kaczyński był aktywnym działaczem opozycji. O kimś, kto wstąpił do partii komunistycznej, ale wybrał drogę opozycji wobec reżimu PRL-owskiego.
Kuczyński na każde pytanie, dotyczące katastrofy smoleńskiej, ma uformowaną i ostateczną odpowiedź. Najczęściej wypowiada się na granicy dobrego smaku, ale ostatniego wieczoru zupełnie ją przekroczył. Najpierw stwierdził, że delegacja, udająca się do Katynia, bardzo się spieszyła i dlatego samolot runął. Przy okazji czaszki katyńskie się wkurzyły, dodał arbiter elegancji i naczelny oskarżyciel pisowskich siepaczy. Gdy w odpowiedzi napisałem, że w propagandzie jest pociesznym Striełkowem - do głowy by mi nie wpadło porównywać Kuczyńskiego bezpośrednio do zbrodniarza - ten odpisał, że "smoleński Striełkow leży na Wawelu".
Nie uważam, by tak skrajna podłość powinna zostać przemilczana, tym bardziej, że wynurzenia Kuczyńskiego znajdują swoich odbiorców. Te niby nic nie znaczące "tłity" dla kogoś, kto kompletnie nie korzysta z Twittera, w mojej opinii są przerażające. Oznaczają kompletny upadek etosu "Solidarności" - bo przecież Lech Kaczyński nigdy Kuczyńskiego nie przezwałby od nazwiska rosyjskiego oficera, nie mówiąc już o pośmiertnym deptaniu godności. Lech i Jarosław Kaczyńscy nigdy nie napisaliby publicznie, że mają więcej szacunku do Kiszczaka niż do Kuczyńskiego.
Pan Kuczyński, który bardzo się stara, by o nim nie zapomniano, mógłby równie dobrze porozmawiać na tym poziomie z wieloma funkcjonariuszami bezpieki. Być może część z nich nawet nie zgadziłaby się z poglądami byłego działacza opozycji.
Komentarze