Bronisław Komorowski, 18 czerwca 2014 r.: Można mieć nadzieję, że po katastrofie samolotu niektórym kręgom politycznym spadną z oczu łuski złudzeń co do rzeczywistego charakteru konfliktu na wschodzie Ukrainy.
Bronisław Komorowski 8 kwietnia 2010 r., po przemówieniu Putina w Katyniu: Przemówienie premiera Putina zawierało w sobie szereg rzeczy bardzo ważnych, m.in. zdecydowane pokazanie ogromu zbrodni stalinowskiej wobec narodu rosyjskiego, co jest novum. To otwiera nadzieje, ze Rosja dokona rozliczenia przeszłości i odetnie się od tych korzeni.
Bronisław Komorowski 12 kwietnia 2010 r., po katastrofie smoleńskiej w TVN 24:Władimir Putin wydawał się być zimnym i skalkulowanym człowiekiem. Z opowieści premiera Donalda Tuska wynika jednak, że przeżywanie przez niego tego dramatu pokazało nam zupełnie inny obraz tego człowieka.
Bronisław Komorowski 18 czerwca 2010 r., po wyborze na prezydenta: Tę trudną drogę zaczął premier Rosji Władimir Putin na Westerplatte 1 września ubiegłego roku. (…) Potem było spotkanie szefów rządów Rosji i Polski, Władimira Putina i Donalda Tuska, nad grobami polskich żołnierzy zamordowanych przez NKWD w Katyniu. Był to ważny gest, który Polacy ocenili bardzo wysoko.
Radosław Sikorski, 18 lipca 2014 r.: Tak się to kończy, gdy bandyci dostaną nowoczesną broń.
Radosław Sikorski, marzec 2009 r. w czasie debaty na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu: Rosja powinna być w NATO [...] Z punktu widzenia Polski perspektywa ściślejszej współpracy NATO z Rosją jest bardzo obiecująca.
Adam Michnik, 16 kwietnia 2010 r. po katastrofie smoleńskiej: Emisja filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy w najbardziej popularnym kanale telewizji rosyjskiej, słowa prezydenta Miedwiediewa o winie Stalina, wcześniejsze gesty i słowa premiera Putina to fundament pod nowe stosunki Polski i Rosji.
Adam Michnik, 19 lipca 2014 r.: Polityka kolejnych ustępstw jest drogą donikąd. Putin nie jest politykiem typu europejskiego; to polityk, który uprawia permanentne awanturnictwo. Wiele wskazuje na to, że już wypuścił dżina z butelki - z Rosji do Ukrainy podążają tłumy kondotierów podłości i mordu, roztęsknionych monarchistów, prawosławnych faszystów, nacjonalbolszewików i innych tego rodzaju przyjemniaczków.
Pan prezydent w płomiennym przemówieniu zwrócił uwagę na to, że opadną bliżej nieznane łuski złudzeń z oczu tym, którzy wierzyli Putinowi. Śmiem twierdzić, że część ważnych osobistości polskiego życia publicznego nosiło najwięcej łusek w tej części Europy. Dobrze, że się przebudzili, choć kompromitująco późno.
Czy na Kremlu rządził inny gospodarz, gdy Adam Michnik ocieplał wizerunek Moskwy, uczestnicząc w przedziwnych spotkaniach Klubu Wałdajskiego, legitymizując rzekome przemiany demokratyczne w Rosji? Czy Putin nagle zaczął wywodzić się ze śmiercionośnych służb, a w 2010 roku był wrażliwym na ludzką krzywdę politykiem? Co kierowało Radkiem Sikorskim, gdy przed pięcioma laty publicznie wprawił dyplomatów i ekspertów w nie lada zakłopotanie, wyrażając wolę integracji Rosji z NATO? Dlaczego prezydent Komorowski z uporem maniaka wciskał wszystkim potrzebę pojednania ze zbrodniarzem?
Putin nie stał się zbrodniarzem w 2014 roku, dewastując wschodnią Ukrainę. On zawsze nim był, odkąd wstąpił w szeregi najbardziej zabójczych służb w Europie. Polscy politycy i publicyści, na szczęście nie wszyscy, przez szereg lat zachowywali się, jakby nie wydarzyła się wojna w Czeczenii, skrytobójstwa na "zdrajcach", niepokornych dziennikarzach, wreszcie zamachy na własnych obywatelach i atak na teatr w Dubrowce. Jakby nie istniała Anna Politkowska czy świadectwo Aleksandra Litwinienki. Jakby nazwisko Nekrasow nic naszym elitom nie mówiło.
Jeśli komuś spadły wreszcie łuski z oczu, to wyżej wymienionym, którzy są w jakiejś mierze odpowiedzialni za legitymizowanie Putina. Szkoda tylko, że żaden nie potrafi przyznać się do ogromnego błędu.
Komentarze