Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
7579
BLOG

Co mam myśleć o Smoleńsku?

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 175

Od 10 kwietnia 2010 roku nie mam pojęcia, co się wydarzyło podczas lotu prezydenckiej delegacji do Katynia. Nie przekonały mnie ani kłamliwy raport generał Anodiny, ani niepełny i momentami dezinformujący dokument komisji Millera, a ponadto nie dysponujemy jednoznacznymi dowodami na zamach lub też czynnik, wskazujący na to, by stało się w smoleńskim lesie coś innego, niż zwykły wypadek. Dysponujemy mocnymi, ale tylko poszlakami. W dodatku nie można być dzisiaj pewnym, że doszło tylko do zwykłej tragedii. Przyznam, że nigdy nie sądziłem, iż po 4 latach nie będę nic pewnego wiedział w tak fundamentalnej sprawie. Mówimy o najważniejszym w tej chwili śledztwie w Polsce i przełomowym wydarzeniu w historii naszego kraju!

Nie należę do żadnej grupy, która już wie. Albo wydarzyło się to albo to. Mam natomiast pewność, że Lech Kaczyński wraz z bratem nikogo nie posłał na śmierć, piloci Tupolewa nie byli nieodpowiedzialnymi debilami, którym w taki sposób dorabia gęby Moskwa wraz z polskimi, niektórymi szczekaczkami. Generał Błasik nie przebywał w kabinie pilotów i nie wywierał presji nie załogę, nie wykryto również alkoholu w jego krwi. Brakuje nam wielu dowodów, w tym zniszczonego przez Rosjan wraku i oryginałów czarnych skrzynek. Czyli praktycznie nic nie mamy, poza tym, co łaskawie da nam Moskwa, a przy tym strona polska może jej naiwnie wierzyć lub nie. W toku wyjaśniania katastrofy smoleńskiej mogliśmy usłyszeć zapewnienia o wzorowej współpracy, pojednaniu i ociepleniu. Ile warte były te słowa, pokazują liczne przykłady ekshumacji ofiar tragedii, przetrzymywanie wraku, aż w końcu zmiana narracji po aneksji Krymu przez Putina, co uwidoczniło się choćby nałożonym embargiem na import polskiej wieprzowiny do Rosji. Wszystko okazało się kłamstwem.

Zatem co w tym gąszczu kłamstw jest prawdą? W co wierzyć a w co nie? Jakie były przyczyny katastrofy samolotu z prezydentem na pokładzie? Kiedy i czy w ogóle dowiemy się prawdy? Mam wrażenie, że spora część Polaków o 10 kwietnia zapomniała. Oczywiście wie ona i pamięta, że historyczna tragedia się wydarzyła. Tyle, że z biegiem czasu przestała się kulisami katastrofy interesować, nie wiedząc, komu wierzyć, skoro istnieją przynajmniej trzy odrębne wersje w tej sprawie. Może i o to w tym medialnym zgiełku chodziło. Teraz obojętne, która wersja "zwycięży", choćby i ta zamachowa, ogromnej części z nas będzie to zwyczajnie obojętne.

"Gazeta Wyborcza", naczelny organ prokuratorów wojskowych, wściekłych po wycieku informacji o wykrytym trotylu na wraku Tupolewa, obwieściła, że śledczy są pewni swego po uzupełnionej ekspertyzie biegłych z CLKP: wybuchu na pokładzie samolotu nie było. Dlaczego jednak wszystko trwało tak długo, a pierwotna ekspertyza nadawała się do kosza albo uszczegółowienia? Dlaczego przyciśnięty ppłk Jan Artymiak na komisji sejmowej, po artykule o trotylu, przyznał, iż detektory rzeczywiście wykryły substancje, które były podobne do wybuchowych?

Tych pytań nie zadają sobie ci, którzy już wszystko wiedzą. Albo ogłaszają winę pilotów i najlepiej zmarłego Prezydenta, a jest ich większość w mediach, albo pewny zamach. Jednocześnie, odrzucając wątek zamachowy, eksperci silą się na interpretację, wedle której całe gadanie o winie Rosjan i ewentualnym działaniu czynników trzecich w istocie jest na rękę Putinowi. Jeśli tak, to byłyby zadowolony z rewelacji otrutego i zamordowanego oficera FSB, Aleksandra Litwinienki, który ujawnił wysadzanie rosyjskich bloków mieszkalnych przez kremlowskie służby. Piałby z zachwytu po kolejnych tekstach Anny Politkowskiej, zamordowanej w końcu przez jego siepaczy. Przecież każda sensacja, uderzająca w podstawy polityki cara Rosji, jest mu "na rękę". Chyba jednak nie do końca. Przecież taki scenariusz, zadowolenego Putina z dyskusji o zamachu i ewentualnym umiędzynarodowieniu śledztwa smoleńskiego, jest niedorzeczny. 

A ja nie wiem o końcówce lotu Tupolewa nic, poza pociągnięciem wolantu do góry i decyzją załogi o odejściu. Nie do końca nawet można mówić o pewnych wymiarach brzozy, która rzekomo spowodowała tragedię, gdyż dysponujemy kilkoma pomiarami: MAK swoimi, komisja Millera swoim, dziennikarze innymi, a wojskowi prokuratorzy jeszcze innymi. Czy zatem po 4 latach możemy mówić o tym, że z całą pewnością wiemy, co się stało nad smoleńskim lasem?

 

 

 

  

 

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka