Polską opinią publiczną wstrząsnęły materiały, a właściwie jeden kwitek, ujawniony w programie Tomasza Sekielskiego w telewizji publicznej. Wynika z nich, że prof. Chris Cieszewski - kwestionujący uderzenie Tu-154 M w brzozę i obrót samolotu, który, przed uderzeniem w ziemię, miał wykonać półbeczkę - został zarejestrowany w 1982 r. przez Wydział II Departamentu III SB jako TW o ps. „Nil”. Do układanki brakuje kluczowych elementów, a i nasuwa się parę wątpliwości.
Czego brakuje w sensacyjnym materiale Sekielskiego? Przede wszystkim teczki pracy, gdzie byłyby ujęte donosy i pokwitowania odbioru pieniędzy lub innych korzyści materialnych, wynikających ze współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Niemożliwe jest więc odtworzenie agenturalnej działalności TW „Nil”. Jeśli nie dysponujemy tak istotnym źródłem, wówczas ludzie Sekielskiego powinni przekopać się przez sprawy operacyjne, podejmowane wobec podziemnej drukarni „Wola” w okresie stanu wojennego. Jeśli Cieszewski miał donosić, działając w nielegalnej grupie, to musiał przekazywać informacje właśnie o niej, co skutkować powinno represjami na współtowarzyszach, szczególnie w czasie trwania stanu wojennego. O wezwaniach na przesłuchania, protokołach z przesłuchań czy wreszcie aresztowaniach jego współtowarzyszy – nic nam nie wiadomo. Tego nie sprawdził Sekielski. Innym sposobem potwierdzenia wiarygodności postawionej tezy, byłoby sprawdzenie w teczkach funduszu operacyjnego odpowiedniego Wydziału, czy figuruje tam TW „Nil”, w jakim okresie i jakie korzyści materialne czerpał z donoszenia. Była to podstawa operacyjnej działalności bezpieki. Tego również Sekielski najwyraźniej nie sprawdził.
Bardziej niepokojąca niż kwitek, ujawniony przy akompaniamencie wątpliwego autorytetu płk Lesiaka, wydaje się sama relacja profesora z wydarzeń z marca 1983 r., gdy wyszedł z aresztu. Otóż cztery dni potem opuścił PRL i udał się do Kanady. Bez wsparcia bezpieki byłoby to niemożliwe, a na paszport czekało się wówczas co najmniej kilka tygodni. Kilkanaście minut później, Cieszewski dodał w kolejnym oświadczeniu do mediów, że udało mu się wyjechać dzięki wsparciu konsulatu kanadyjskiego, bowiem w tym kraju przebywał jego brat. To wyjaśnienie było już bardziej wiarygodne i nie przesądza o korzyści, jakiej udzielono by mu za współpracę z SB.
To wszystko, wykorzystane przy pomocy ubeka Lesiaka, inwigilującego partie prawicowe na początku lat 90., nie nadawało się najzwyczajniej w świecie do odpalenia w telewizji publicznej, a co najwyżej do publikacji tekstu do portalu internetowego. Nie zamierzam przesądzać, czy Cieszewski był TW czy nie, ciężko mi – z doświadczenia wielu tłumaczących się - brać na wiarę tłumaczenia profesora, jak i zachwycać się nad profesjonalizmem dziennikarskim Sekielskiego. Zastanawia mnie tylko, jaki związek ma ujawniony kwitek z działalnością naukową eksperta lotniczego. Czy Cieszewski ma aspiracje polityczne, chce kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych, jest rektorem ważnej, polskiej uczelni?
PS. Tekst jest rozwinięciem mojego komentarza w środowej "GPC". Pomimo upływu dni, znaki zapytania w nim zawarte się nie zdezaktualizowały. Świat wstrzyma oddech, bowiem Sekielski zapowiedział kontynuację tematu w przyszłym tygodniu.
Komentarze
Pokaż komentarze (129)