Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
677
BLOG

Bójka w Gdyni a rzeczywista bandyterka

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 4
Wydarzenia, które rozegrały się kilka dni temu na plaży w Gdyni, obiegły Polskę, a później dotarły nawet do Ameryki Łacińskiej, gdy do odpowiedzialności poczuł się nawet prezydent Meksyku. Mnie bardziej od samej bijatyki zaciekawiły relacje mediów, pełne, rzecz oczywista, profesjonalizmu rozumianego inaczej i odpowiedź przedstawicieli rządu, również łatwa do przewidzenia.
 
W niedzielę ktoś się pobił, tak najkrócej można opisać aferę, która rozpala politycznie Polskę. Wśród uczestników zajść byli polscy kibice i meksykańscy marynarze – to wystarczyło organom medialnym do postawienia triumfalnej tezy, że wszystkiemu winni byli polscy chuligani, nadciąga faszyzm i ktoś, najoględniej mówiąc, musi rozprawić się z tą hołotą. W mediach rozpoczęto znaną nam już wszystkim, oklepaną na wszystkie strony, akcję pod tytułem „Polscy pseudokibice znowu podpalają Polskę”. Nie czekano nawet na oficjalne komunikaty ze strony organów ścigania. Wiadomo – skoro przybyli na gdyńską plaże pogodni i potulni jak baranki meksykańscy marynarze, to oni nie mogli być stroną tego konfliktu, która w dodatku – jak się okazało kilkanaście godzin później – sami sprowokowali do bójki. We wszystkich środkach przekazu mogliśmy usłyszeć, iż Meksykanie byli ofiarami, brutalnie pobitymi bez powodu, zapewne na tle rasistowskim. I mleko się rozlało.
 
Wystąpił minister Sienkiewicz, po nim premier Tusk. Zapowiedzieli bezwzględną walkę z polską bandyterką, w czym zresztą mógłbym im kibicować. Problem w tym, że wybrali akurat bezsensowny pretekst, służący im do odbudowania społecznego zaufania wyborców. Prawdopodobnie każdy z nas, w sytuacji, gdyby obcokrajowiec zachowywałby się obscenicznie wokół kobiety z dzieckiem, przyłożyłby takiemu chamskiemu przybyszowi. A tak najprawdopodobniej właśnie było. To, że akurat byli na plaży kibice Ruchu Chorzów, to był przypadek. Równie dobrze włączyć się w incydent mogli np. chłopcy, zajadający się lodami. Czy i wówczas Sienkiewicz wzywałby do wendetty na miłośnikach lodów i producentów tychże?
 
Jeszcze coś innego było niepokojącego w całej otoczce, wokół zadymy. Otóż minister spraw wewnętrznych zapowiedział walkę z chuliganami na granicy prawa. Nawet, licząc się z jego złamaniem. Czyli Sienkiewicz wcielił się w rolę Zbigniewa Ziobry, pisowca, ściganego do dzisiaj przez platformersów za „zbrodnie” IV RP! Platforma znowu ewidentnie przekalkulowała i zafundowała nam pokaz groteski, który raczej nie pomoże jej w odwróceniu tendencji sondażowych.
 

A szeryfów rządowych zapraszam do Nowej Huty, by tak jak Ziobro, ujrzeli, czym tak naprawdę jest bandyterka, która gdzieś ma przynależność do danych klubów sportowych. W Krakowie jest tak naprawdę ogromny problem z terroryzowaniem kolejnych dzielnic, napadaniem na Bogu ducha winnych ludzi, przy użyciu maczet, tylko dlatego, że ktoś nie kibicuje Cracovii, Wiśle lub Hutnikowi – niepotrzebne skreślić. Jednak tam, gdzie problem rzeczywiście jest palący, rządowych oficjeli nie ma. Wiadomo, łatwiej „uporać” się z medialnym przedsięwzięciem na rzecz rzeczywistych patologii. Tylko kto na tym dobrze wyjdzie? Moim zdaniem – ani obywatele, ani oficjele z ław rządowych.  

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka