Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1850
BLOG

Zero-jedynkowa histeria

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 14
Antoni Macierewicz na spotkaniu w Kielcach rozjuszył mainstreamowe media i polityków z kręgów władzy, mówiąc, że dysponuje zeznaniami, wedle których trzy osoby przeżyły katastrofę. Tym samym rozpoczęła się kilkudniowa wojna na wiarygodność obu politycznych obozów, która rozpaliła dziennikarzy. Problem nie jest jednak zero-jedynkowy, jak chcą nam przedstawić środowiska tefałenowsko-wybiórcze, a z drugiej strony, niestety, sam polityk PiS, badający tragedię smoleńską.
 
Z jednej strony ekipa rządowa zareagowała doprawdy niewiarygodnie nieprofesjonalnie i emocjonalnie na przypomnienie o pierwszych informacjach ze Smoleńska, które sama serwowała opinii publicznej. Przecież nie kto inny, jak rzecznik ministra spraw zagranicznych, pan Paszkowski, mówił 10 kwietnia w południe: Trzy osoby przeżyły katastrofę. Podobną informację przekazywano w TVN 24, w którym pracowała i wówczas Monika Olejnik, dziś histerycznie atakująca Macierewicza i kpiąca ze Smoleńska w obliczu zamachu w Bostonie. Stacja ta dodawała także, że trzy osoby ranne zostały zawiezione do szpitala. Owszem, można tę informację skwitować tak, jak "jeśli nie wylądujemy, to nas zabiją" - rzekomą frazę, odczytaną przez biegłych z czarnych skrzynek tupolewa, rozprowadzaną przez "dziennikarkę" Joannę Komolkę, dziś panią rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka - jako kolejną wrzutkę, przyjętą przez polskie media. Jednak ani jedna osoba z kręgów rządowych i medialnych nie ma zamiaru przypominać opinii publicznej, że to oni podawali te "kosmiczne" wiadomości. To oni zatem rozpoczęli, już w dniu katastrofy, opowiadać nam "teorie spiskowe". MSZ gorąco zaprotestowało przeciwko metodom Macierewicza, a Sikorski nie ma zamiaru przypominać, co mówił Jarosławowi Kaczyńskiemu w rozmowie telefonicznej 10 kwietnia 2010 r. i co jego podwładni wówczas ogłaszali, być może w zalewie informacji bądź dezinformacji.
 
Jest też druga strona medalu. Oczywistym jest, że tej kwestii nikt po 10 kwietnia rzetelnie nie zbadał. Nie wiemy, czy były ranne i dające jeszcze znak życia osoby na miejscu tragedii, czy była to celowa dezinformacja. Nie wiemy, z jakich powodów tak późno rozpoczęto akcję ratunkową i dlaczego, gdy tylko ktoś chciał porozmawiać z lekarzami ze Smoleńska, czuwali nad nimi funkcjonariusze rosyjskich służb. Natomiast bez względu na wszystko, Antoni Macierewicz nie powinien podawać informacji o tej sile rażenia, kiedy wszystko jest na dobrej drodze, by rząd zaczął mieć naprawdę spore problemy z nie dającymi wiary w oficjalne zapewnienia i raporty. Nie powinien ogłaszać takiej sensacji, nawet podpierając się cytatami z polskich oficjeli z 10 kwietnia, jeśli nie ma na to twardych dowodów. Na takie postępowanie może sobie pozwolić pan Lasek, Jerzy Miller czy akredytowany Klich, kryci przez media. Im włos z głowy nie spadnie, jeśli w nagraniach z czarnych skrzynek usłyszą głos innej osoby, niż pierwotnie przypisanej, mogą bezczelnie opowiadać banialuki bez dowodów na obecność Błasika w kabinie pilotów. Tego, nawet zakładając presję na polską stronę, nie powinien czynić Macierewicz, bo po raz kolejny podał amunicję politycznym wrogom, a jego przekaz ze smoleńskiego raportu został zniekształcony.
 
Smoleńsk trzeba wyjaśnić krok po kroku, być może, co bardzo trudne, bez emocji. I operować tylko faktami. Inaczej nadal będziemy tkwić tam, gdzie właśnie się znajdujemy od trzech lat.

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka