Miała być rekonstrukcja, a są przetasowania w segmencie służb specjalnych. Jacek Cichocki odchodzi z MSW i zostaje szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na miejsce Tomasza Arabskiego, wyjeżdżającego zapewne w nagrodę za ciężką pracę na placówkę dyplomatyczną do Hiszpanii. Nowym ministrem spraw wewnętrznych będzie Bartłomiej Sienkiewicz, współtwórca Ośrodka Studiów Wschodnich i jeden z analityków UOP na początku lat 90. Awansował do rangi wicepremiera Jan Vincent Rostowski. Jednak to nie przetasowania na szczeblach ministerialnych zwracają szczególną uwagę po konferencji Tuska.
Szef gabinetu, który od kilku tygodni znajduje się pod ostrzałem mainstreamu, przerzucił ciężar narracji na tematy "poboczne". Po pierwsze - przeprosił Agnieszkę Holland za słowa Stefana Niesiołowskiego, który obraził się, a przypadkiem i reżyserkę, za kolejne jej zerwanie więzi z Platformą. Szkoda, że tego samego nie potrafił uczynić 10 miesięcy temu, gdy krewki polityk zaatakował Ewę Stankiewicz na ulicy przed Sejmem, mówiąc do niej "won". Tym razem poszło o "córunię lesbijkę", która dla Holand ma większe znaczenie, niż interes Polski, bo nie popiera słusznej partii.
Po drugie - premier chce wprowadzić narrację strachu przed prawicowymi bojówkarzami, zalewającymi Polskę, po tym, jak młodzi ludzie wtargnęli na wykład Magdaleny Środy na UW: "Tacy ludzie za pół roku będą bić", grzmiał. Przekaz ma być zapewne jasny - kryptofaszyści są związani z PiS, a tylko obecnie rządzący mogą ocalić kraj przed zalewem bojówkarzy.
I po trzecie - najbardziej rozczulające - pomstowanie na dziennikarzy i media. "Nie jestem specjalistą od funkcjonowania mediów" - podkreślił na konferencji niezmordowany Tusk. Zarzucił dziennikarzom, że domagają się dymisji podległych mu ministrów i ich wykańczają. I mówił to nie w kierunku nieprzychylnych władzy mediów, ale do tych wprost niewyobrażających sobie Kaczyńskiego u steru rządów.
Ta więź pomiędzy dziennikarstwem a premierem wydaje się tylko jednokierunkowa i to z przestojami.
