To, co przed laty Leszek Moczulski powiedział na temat komunistów w Sejmie, dzisiaj idealnie pasuje do Ruchu Palikota. Partia wysłała do ambasadora FR w Polsce, Alexandra Alekseeva, list, w którym "przeprasza" za chuligańskie wybryki, inspirowane przez prawicę.
Zdjęcie listu pozyskałem z facebook'owego profilu Wojciecha Wybranowskiego. Jego fragment brzmi: Całe polskie społeczeństwo jest postrzegane przez pryzmat kilkunastoosobowej grupy bandytów, inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radio Maryja oraz Solidarni 2010. Reprezentują oni niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo katolickich. Wierzymy, że wczorajsze wydarzenia nie zaprzepaszczą niekwestionowanej przyjaźni oraz współpracy między naszymi krajami.
Można to wydarzenie uznać za zwyczajną prowokację polityka, który szuka dla siebie pomysłu w przestrzeni publicznej. Jednak Palikot posunął się o krok za daleko - informuje urzędnika obcego mocarstwa w imieniu Polaków o tym, kto jest rzekomo winny chuligańskim wybrykom na ulicach Warszawy i pokornie, potulnie jak piesek prosi o wybaczenie.
Już nawet nie chodzi o to, że towarzysze ze stajni Palikota nakłamali. Zwyczajnie chcą być zauważeni przez Rosjan jako sprzymierzeńcy i wierzący bardziej w ideę "pojednania", aniżeli Platforma. W płaszczeniu się przed Kremlem dla poparcia społecznego Palikot chce prześcignąć Tuska. Posuwa się przy tym do działań, które można określić tak, jak Moczulski przed laty, kierując swoje słowa o zdrajcach do polityków SdRP.
