Wszyscy chyba pamiętamy, jak ponad 4 lata temu posłanka PO, oskarżona o korupcję, płakała rzewnymi łzami i mdlała na korytarzach sejmowych. CBA miało ją inwigilować i bezprawnie prześladować, a agent Tomek wręcz uwieść. Okazało się, że prokuratura w czasach rządów PO, oczyściła ludzi Mariusza Kamińskiego z wszelkich zarzutów. Obrona Sawickiej przed sądem polega jednak głównie na tych, obalonych argumentach.
Trudno jej nawet zarzucać bezczelność, wszak oskarżona ma prawo do obrony, nawet absurdalnej. Kiedy jednak próbuje wytłumaczyć się przed całą Polską, że nie chciała umierać za politykę, popełniła błąd, lecz taki był jej los, a jednocześnie przez jednego funkcjonariusza CBA zapomniała o bożym świecie, warto spytać, kto jeszcze tak przenikliwy reprezentuje wyborców, wśród zasiadających w ławach sejmowych. Prokuratorzy - to nic, że pełniący funkcje wówczas, gdy PiS jest w opozycji - są pisowscy. Wszelkie samobójstwa są spowodowane reżimem pisowskim, tak jak Barbary Blidy czy Andrzeja Leppera. Sawicka zapomniała, broniąc się, iż były wicepremier zmarł w dziwnych okolicznościach wówczas, gdy w służbach specjalnych dzierżyli władzę ludzie, związani z aktualnie rządzącymi. Trzeba było jednak odstawić ostatnią komedyjkę, ostatni dramat, posłużyć się zmarłymi, kojarzonymi z rządami PiS.
Nie ma wątpliwości, że Beatę Sawicką może uratować jedynie cud lub łaskawość sądu. Wszyscy widzieli nagrania, na których przyjmuje łapówkę. Wszyscy słyszeli, jak - wykorzystując wpływy w parlamencie - mówiła o "kręceniu lodów" na służbie zdrowia. Dla tego typu polityków nie powinno być miejsca w życiu publicznym. Agent służby specjalnej może prowokować, wysyłać sms-y, obdarowywać kwiatami, ale osoba z posiadanymi wpływywami u władzy, nie ma prawa przyjąć żadnych pieniędzy ani nakłaniać nikogo do korupcji.
Standardy, jak widać, każdy ma jednak różne. Komedia trwa, aż do ostatecznego werdyktu sądu. Możemy się spodziewać kolejnych, zapłakanych sensacji posłanki, której już raczej nic nie uratuje przed publiczną infamią.
