Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
7836
BLOG

Dziennikarze prowokują do wojny o Smoleńsk

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 70

Edmund Klich: Jeśli Rosjanie mówią, że Błasik był w kabinie, to znaczy, że był.

Ten sam - pożal się Boże - akredytowany przy MAK w wywiadzie dla RMF FM o gen. Błasiku :Jak pan przeczyta raport MAK, to tam jest podane, że był. Jest napisane, że nie był, mówili, że nie był przypięty pasami, stał w tej kabinie, bo tak oceniono na podstawie obrażeń. To, że nie ma głosu, nie znaczy, że nie było go w kabinie. Przeczytam, ale dla mnie nie ma to większego znaczenia.

Robert Latkowski, "ekspert" o gen. Błasiku, grudzień 2010r. : Dowodził całym lotnictwem i ma swoją służbę też meteorologiczną, wojskową, natomiast na pewno był zapoznany z prognozą pogody i nie wykluczam, że znając te warunki pogodowe, jakie są na lotnisku w Smoleńsku, przejął - można tak powiedzieć - dowodzenie tym samolotem i on składał meldunek prezydentowi o gotowości do lotu. Może liczył na to, że może w momencie podejścia do lotniska już nie będzie takich złych warunków, które by uniemożliwiały lądowanie tego samolotu, może nie chciał peszyć pasażera wcześniej.

Tomasz Białoszewski dzisiaj, "ekspert", współautor "Ostatniego Lotu": Nigdy nie twierdziłem, że generał Błasik naciskał na pilotów, tylko że jego obecność nie pozostawała bez wpływu na pracę załogi. (...) Według wszelkich oficjalnych danych pan generał był w kokpicie.

"Ekspert" Tomasz Hypki, sierpień 2011 r.: Gdyby generał siedział cicho, to byśmy nie wiedzieli, że on tam w ogóle był, a on mówił, że nic nie widać, odczytywał wysokość (...) Jeśli chcemy badać przyczyny katastrofy i wyciągać z nich wnioski, to nie możemy mówić, że nadrzędny jest dla nas honor polskiego generała.

"Sensacyjne" zeznania pilota ujawnione przez TVN 24, październik 2010 r.: Były takie sytuacje, iż podczas lotu z gen. Błasikiem, wyżej wymieniony przychodził do kabiny i mówił do mnie "Panie poruczniku, Pan siedzi na moim miejscu. Ja będę leciał." Ja takich sytuacji miałem około trzech. Nie jestem w stanie powiedzieć, co robił gen. Błasik, po tym jak ja opuściłem fotel II pilota. Ja w tym czasie siedziałem w przedziale pasażerskim. Gen. Błasik kazał mi opuścić fotel II pilota jeszcze przed startem. I siedział na moim miejscu do momentu lądowania.

Agnieszka Kublik w "GW" kilka dni temu: Jeśli zatem gen. Błasik był w kokpicie, to dlaczego milczał? Jeśli go tam nie było, to kto złamał procedury i wszedł do kabiny podczas podchodzenia do lądowania? I co tam robił?

Roman Kuźniar, doradca prezydenta Komorowskiego, 10 IV 2010 r.:Pilot nie mógł podjąć sam decyzji o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania w tak trudnych warunkach z takim osobami na pokładzie.

Wybrałem opinie najważniejszych "ekspertów", wypowiadających się w mediach na temat roli gen. Błasika 10 IV 2010 r. Przekopanie się przez ten stos bzdur i pomówień, robiących furorę niemal wszędzie, nie jest rzeczą łatwą. W tym miejscu też nie zacytowałem Jana Osieckiego, ostatnio bowiem robiłem to często. A on sam broni swojej dawno utraconej wiarygodności w każdym medium, bo przecież trzeba uratować twarz, wydając dwa gnioty pod rząd.

Oficjalny komunikat Naczelnej Prokuratury Wojskowej po przesłaniu ekspertyz IES brzmi: nie ma dowodów na obecność gen. Błasika w kabinie pilotów, nie zidentyfikowano jego głosu w trakcie lotu. Osiecki jeszcze na blogu, kilka dni temu, przekonywał, że te rewelacje są wyssane z palca. Dziś informuje o nich, co by o niej nie mówić, instytucja państwowa.

Nie zamierzam cytować ani pastwić się nad przekazami dnia, które roznoszą się w Platformie Obywatelskiej. Nie dośc, że czołowi politycy partii władzy, związani z armią, nie potrafili obronić honoru polskiego munduru, opluwanego od 1.5 roku, to jeszcze ograniczają się do tanich zagrywek, prostych narracji, byle nie stracić na wizerunku. Oni są do tego stworzeni.

Dziennikarze - to już inna sprawa. Pracownicy mediów mają informować społeczeństwo w sposób rzetelny, a przede wszystkim - niejednostronny. Szczególnie, gdy w grę wchodzi historyczna katastrofa z udziałem polskich elit. Ci jednak - w większości - kłamią na potęgę i dorabiają się na teoriach, godzących w ofiary i rodziny przez publikowanie gniotów lub generowaną liczbę odsłon na portalach. W dodatku są stale obecni w mainstreamie, w przeciwieństwie do anonimowych blogerów, sugerujących zamach bez dowodów. Propagujący naciski gen. Błasika stali się zwykłymi szkodnikami, brylującymi na salonach. Te dwie grupy różnią się wpływami i potęgą, o czym jakoś nikt nie chce pamiętać, wyśmiewając tylko "oszołomów".

I tutaj uzupełnię - nieświadomie można było działać do dnia dzisiejszego. Odtąd każdy, kto na podstawie stenogramów IES mówi o "niepodważalnych dowodach na naciski" lub "obecności gen. Błasika w kabinie pilotów", szkodzi po prostu Polsce i jest marnym pomagierem kłamców.

Teraz też wiemy, że zarówno raport MAK jak i dokument komisji Millera, są nic nie warte. Splamionego honoru na mundurze generała już nic nie przywróci, tak samo jak spokoju rodzinie Błasika. Gdyby wszyscy szkalujący mieli resztki godności, przeprosiliby i usunęli się w cień, zamiast brylować, podważając - co tym bardziej szokuje - oficjalne ustalenia IES i NPW.

Mówiąc o wojnie polsko-polskiej, nie zapominajmy o dziennikarzach, którzy w dużej części stają się od kilku lat zwykłymi "dziennikurwami", zaogniającymi sytuację dzięki kłamstwom i manipulacjom.

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka