Na konferencji prasowej prokuratury wojskowej, płk Ireneusz Szeląg zdementował sensacje, jakoby gen. Błasik siedział za sterami Tupolewa w czasie lotu. Z ekspertyzy biegłych wynika, że piloci do końca tragicznego lotu zajmowali swoje miejsca. To kończy sensacje medialne, które sączyły się z rosyjskich i polskich mediów.
Jako obywatele powinniśmy żądać zbiorowych przeprosin od dziennikarzy, którzy dezinformowali opinię publiczną. Od początku wielu z nas podejrzewało, że informacja z generałem-samobójcą się nie potwierdzi. Dysputa na temat tego, czy ktoś niepożądany siedział za sterami Tu154-M, oddalała nas od prawdy i rzeczywistych przyczyn katastrofy. Media podawały sensacje nie tylko niepotwierdzone, ale też nie liczyły się z sytuacją rodziny generała. Na miejscu dziennikarzy TVN24, "Gazety Wyborczej" i "Wprost" czułbym ogromnego kaca moralnego. Na przeprosiny jednak nie ma co liczyć.
Druga ważna informacja, jaka padła na konferencji, to uwzględnienie prośby Rosji o wyłączenie z akt sprawy zeznań kontrolerów z kwietnia. Śledczy z Moskwy powołują się na swój kodeks postępowania karnego. Nie mamy obowiązku respektować ich prawa, a jednak wykonamy ich polecenie. Utrudni to ew. postawienie zarzutów kontrolerom. Plusnin i Ryżenko zmienili bardzo ważne fragmenty zeznań, nawet te dotyczące charakteru lotu.
Mamy dwie wiadomości z tej konferencji - dobrą i złą. A może obie smutne. Z pierwszej wynika, że zawód dziennikarza w Polsce osiągnął poziom dna. Druga skłania do wniosku, że wpływ Kremla na nasze instytucje państwowe jest większy, niż sądziliśmy.
PS. Bardzo proszę administrację o to, by nie wybierała z automatu lubczasopisma dla tego posta. To jest blog, a nie lubczasopismo.