Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
5412
BLOG

Zerowa wiarygodność dziennikarzy

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 75

RMF FM: Poseł PSL Leszek Deptuła nie dzwonił do żony z pokładu Tu-154 w momencie katastrofy - dowiedzieli się dziennikarze śledczy RMF FM. Media cytują zeznania żony posła PSL, który zginął w Smoleńsku. Miała ona zeznać, że mąż nagrał sie na skrzynkę pocztową jej telefonu w momencie katastrofy. Jak jednak ustalili nasi dziennikarze, takiego telefonu nie było. Jest za to inne nagranie. Prokuratura przeanalizowała billingi obydwu telefonów i stąd wiadomo, że fizycznie takiego połączenia nie było. Prokurator Zbigniew Rzepa potwierdził tę informację. Wiadomość w telefonie pani Deptuły pochodzi od osoby, która dzwoniła z terytorium Polski - powiedział.
 

Duet dziennikarzy: Krzymowski i Dzierżanowski, wprowadzili opinię publiczną w błąd, jeśli rzeczywiście RMF potwierdziło te ustalenia w prokuraturze. A to oznaczałoby ogromną kompromitację "Wprost". Do żony śp. posła Deptuły dzwonić miał nie on w trakcie tragicznego lotu czy po katastrofie, a być może znajomy - w każdym razie osoba z Polski. Wrzutka dziennikarzy każe zastanowić się nad  wiarygodnością ich doniesień. Nie tylko jednak ich, ale też reszty, która milcząco przyjmowała przez parę dni szokujące ustalenia. 

Przede wszystkim - o zeznania żony, Krzymowski z Dzierżanowskim, nie pytali w prokuraturze, wiedząc, że ta i tak postawi im zarzuty. Musieli mieć też świadomość, że publikują wobec tego niesprawdzonego newsa. Szkodząc przy tym ewentualnie tym, którzy są najbardziej zainteresowani pracami prokuratury, czyli rodzinom ofiar. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, ogromne ilości tomów akt "wędrują" do dziennikarzy w Warszawie. W ich posiadanie weszli nie tylko Krzymowski i Dzierżanowski. W związku z tym, treść zeznań żony śp. posła PSL była sporej części dziennikarzy po prostu znana. Jednak nikt nie odważył się ich opublikować. I tu wchodzą w grę dwa warianty - albo nie chcieli ryzykować kompromitacją lub też sprawdzili w prokuraturze wcześniej, czy rzeczywiście śledczy potwierdzają ustalenia. 

Szkody, jakie wyrządzili dziennikarze opinii publicznej, rodzinom ofiar i sobie, są ogromne. Do mediów może mniej wyciekać z kolejnych tomów akt, podobno dużo ciekawszych. A polityka informacyjna prokuratury wojskowej jaka jest - każdy widzi. Dziennikarz ma obowiązek sprawdzić informację przed jej publicznym podaniem. Tylko tego typu przecieki można uznać za wiarygodne, czego uczy też ten przypadek. Zastanawialiśmy się w Salonie24, jak to możliwe, że TVN24 nie komentuje wrzutki "Wprost". Wytłumaczenie, jakie się nasuwa, jest następujące: dziennikarze tej stacji znali treść zeznań żony śp. Deptuły i dostali być może nawet te same akta. Idąc tropem teorii spiskowej, zaryzykuję stwierdzenie, że wpuszczenie w maliny nie tylko opinii publicznej, ale dziennikarzy "Wprost", miało na celu ich skompromitowanie i dostarczenie argumentów dla Lisa, by pozbyć się Krzymowskiego, który przecież ostał się po czystkach jako jeden z nielicznych ze starego zespołu.  

Ta historia pokazuje, że wiarygodność dziennikarzy spadła niemal do zera. Odtąd nie będę miał zaufania do żadnej wrzutki, nawet, jeśli zostanie napisany tekst na podstawie "kopiuj-wklej" z zeznaniami. Krzymowski i Dzierżanowski mogą mieć teraz bardzo poważne kłopoty. A my dużo mniej wiedzieć. 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka