Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
249
BLOG

Krzyż jako symbol niekorzystnego mitu

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 76

Awantura o krzyż pod Pałacem Prezydenckim, upamiętniający katastrofę smoleńską, nie jest już tylko - jak wcześniej - walką ateistów z wiernymi Kościoła, określanymi najczęściej katolami czy ciemnogrodem. Zaangażowanie polityków formacji rządzącej wskazuje, że to spór polityczny. Chodzi o to, by wymazać z pamięci Smoleńsk, a w najlepszym razie zatrzeć wrażenie, że największy ubytek w katastrofie odniosło środowisko PiS. 

Polska potrzebuje mitu. Tak jak niegdyś ścierały się idee romantyzmu i pozytywistów, będące ukojeniem i jednocześnie środkiem do odbudowy państwa, potem kształtowały się myśli endeków i piłsudczyków - wszystko to służyło umocnieniu naszego kraju, myśli o nim i uczyło patriotyzmu. Nie widzę przeszkód dla mitu Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, by pokazać, że polityka i życie publiczne w Polsce nie jest związane tylko z grą stołkami, aferami i kłótniami (choć paradoksalnie lot 10 kwietnia spowodowany był kłótnią między Pałacami), a misją i służbą dla kraju. Śmierć elit, udających się do Katynia, odniosła skutek, może aż tak bardzo niezauważalny - przede wszystkim moralny, a polityczny - w sensie przebudzenia i chęci zmian, stąd tak dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego w wyborach. Przynajmniej na parę tygodni zmieniliśmy myślenie o państwie, etosie polityka, tym co tak naprawdę jest ważne. Popsuł to ktoś, kto buduje swoje poparcie polityczne na prymitywnych pobudkach, nie cofający się przed oszczerstwem i poniżaniu zmarłych. W dodatku tym kimś jest przyjaciel i taktyczny gracz głowy państwa, a także wiceprzewodniczący klubu PO. Do tak podłych działań motywowała go na pewno dzicz spod Kurii Krakowskiej w dniach żałoby narodowej. Poparcie dla stronnictwa politycznego, które straciło Prezydenta i najważniejszych ludzi, wzrasta z różnych pobudek. Mit Lecha Kaczyńskiego jest rządzącym bardzo nie na rękę. Trzeba go jak najczęściej zagłuszać, zniszczyć. Temu służą popisy Palikota i telenowele w PO pt. "Dajemy błaznowi po raz setny szansę". Nie oznacza to braku moralnego prawa do krytyki. Przecież i dziś możemy spotykać przeciwników Piłsudskiego, Dmowskiego - żeby wymienić wielkie postacie XX wieku, o królach każdego okresu nie wspominając.  

Krzyż pod Pałacem powinien zostać. Skoro Komorowski nie chce zabierać krzyża z Placu Piłsudskiego, nie rozumiem powodów, dlaczego kilka dni po wyborze już zapowiada, że go usunie, oczywiście w porozumieniu z hierarchami kościelnymi, którzy dziwnym trafem milczą. Katastrofa smoleńska była wydarzeniem historycznym, najważniejszym po odzyskaniu niepodległości. Nigdy na świecie nie zdarzyło się, by ginęli w jednym momencie przywódcy państwa, armii, kombatantów, duchowni. Pałac Prezydencki na zawsze będzie kojarzył się, chcąc nie chcąc, z 10 kwietnia i tłumami w okresie żałoby. Nie rozumiem zaś, po co władze angażują w jałowy spór rzecznika rządu, Pawła Grasia. Lepszego dowodu na upolitycznienie tej sprawy nie znajduję. Przeszkadza mu Ruch 10 kwietnia, krzyż pod Pałacem, który najlepiej przenieść na Wilanów, ale wybryki jego partyjnych kolegów - już nie. 

Nie możemy pozwolić, by o Smoleńsku zapomniano. By poniżano i pluto na zmarłych i jednocześnie oczekiwano od nas szacunku do tych, którzy nie szanują nas. To nie oznacza przyjęcia metod palikotowych. Bo nikt z nas nie buduje poparcia politycznego, celując w tych, którzy się nie obronią. Krzyż jest ich symbolem, bronią, z którym pokolenie Palikota sobie nie poradzi. I również z tego względu powinien zostać pod Pałacem Prezydenckim. Jako symbol zwycięstwa nad pogardą i nienawiścią. 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka