I rzucili się na mnie dziennikarze na Twitterze. Podaję rzekomo niesprawdzone informacje, jak to określił jeden z nich - jako "tuba PR'owców" - a później powiela je Kataryna a Łukasz Warzecha uznaje za pewnik. Chodzi o rewizję ABW w warszawskim mieszkaniu śp. Zbigniewa Wassermanna po tragedii w Smoleńsku.
Informację otrzymałem od osoby, która wyczytała ją na Frondzie. Następnie zapytałem na Twitterze, czy do przeszukania rzeczywiście doszło. Po czym zalinkowałem, jak i wielu, Frondę. Ktoś po moim poście to sprawdził i otrzymał potwierdzenie.
Co ciekawe w tej sytuacji, nie daję nigdzie 100 procentowej gwarancji, że ABW na pewno do mieszkania m.in. śp. Wassermanna weszła. Ale nie ma również dowodu, że tak nie było. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że prokuratura wojskowa na jednej z konferencji prasowych potwierdziła: ABW zbierała próbki DNA w celu identyfikacji zwłok ofiar katastrofy w Smoleńsku. "Rzeczpospolita" zapytała agencję o to, a ta zaprzeczyła, by uczestniczyła w przeszukiwaniu mieszkań zmarłych w celu identyfikacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ABW weszło również do krakowskiego mieszkania śp. Wassermanna. Jeśli tak - po co, skoro próbki do identyfikacji agencja pobrała z hotelu sejmowego po godzinie 12, już kilka godzin po katastrofie?
Jadwiga Staniszkis z "drugiej ręki" wie, że zginął laptop śp. Aleksandra Szczygło. BBN potwierdziło informację. Wg ludzi biura, zmarły szef nie wziął go ze sobą na pokład Tupolewa.
http://www.rp.pl/artykul/465651_ABW_zbierala_DNA.html
