Do zastrzeżeń i wątpliwości wokół działań ABW w sprawie Sumlińskiego, dochodzi jeszcze podsłuchiwanie rozmów dziennikarza z mecenasami - Romanem Giertychem i Stanisławem Rymarem. Ciekawy jestem, czy i w tej sprawie prokuratura przy ewentualnym doniesieniu o popełnieniu przestępstwa będzie tak łaskawa dla służby Bondaryka, jak poprzednio.
Mecenasi, jak ustalili Nisztor i Wybranowski z "Rzeczpospolitej", mieli dzwonić na numer komórki Sumlińskiego. Stenogramy z ich rozmów zostały przekazane prokuraturze i nie zostały zniszczone. Co w nich jest? Tego nie wiemy i szczerze mówiąc, nie jest to w tej sprawie najistotniejsze. Mamy do czynienia z podsłuchiwaniem rozmów podejrzanego ze swoimi adwokatami. Mogły paść ogólne frazy dotyczące obrony, spotkań. Giertych nie ukrywa swojego oburzenia.
Joanna Agacka-Indecka, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej:Umieszczanie tego typu stenogramów w aktach sprawy jest zdumiewające. Jak się wydaje, mamy do czynienia nie tylko z naruszeniem szczególnie chronionej tajemnicy, ale również prawa do obrony.
Według wiceszefa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, Roberta Majewskiego, nie każda zaś rozmowa podejrzanego z adwokatem jest "objęta tajemnicą". Jeżeli faktycznie w stenogramach zawarta została linia obrony, o czym informuje "Rzeczpospolita", to mamy do czynienia z samowolą służby i prywatnym folwarkiem.
W momencie kolejnych zastrzeżeń do pracy ABW, nie wyobrażam sobie, by premier traktował Bondaryka i Mąkę jak święte krowy. A tak niestety jest. Widać, służby robiły wszystko, by Sumliński miał nawet kiepską linię obrony.
Mecenasi na podsłuchu
